Orrali postanowił zostać artystą.
Orrali nie ma na imię Orrali, nie pamiętam nawet czy się przedstawiał. Pamiętam za to, gdzie możecie go znaleźć, bo siedziałyśmy w jego kawiarni, popijając mrożoną kawę i bazgrałyśmy po kartkach farbkami i kredkami, zostawiając po sobie ślad w Guatapé.
Orrali studiował kiedyś architekturę, potem ją rzucił i zajął się tym, co kochał – grafiką i malowaniem. Teraz tworzy Guatapé, jego murale można zobaczyć na ulicach miasteczka słynącego właśnie z koloru.
Jeśli wpiszecie w Google hasło „Guatapé”, obok zdjęć wielkiego kamienia (o którym innym razem) pojawi się hasło „najbardziej kolorowe miasto świata”. Trudno się z tym nie zgodzić.
Do dziś nie wiadomo, dlaczego mieszkańcy Guatapé zaczęli malować swoje domy, nie wiadomo też, kiedy zaczęli to robić. Niektóre źródła podają, że pierwsze zocalos (kolorowe panele umieszczane na budynkach) pojawiły się około wieku temu. Część z nich to po prostu urocze obrazki – słoneczniki, owieczki albo ptaki, inne pokazują lokalne biznesy – bochenki chleba na piekarniach czy maszyny do szycia na sklepach z ubraniami. Te, które podobały mi się najbardziej pokazują historię – instrument na domu słynnego lokalnego muzyka albo podróż z dużym bagażem. Zocalos uzupełniają wszechobecne w Guatapé murale, Orrali powiedział, że jego ulubiony przedstawia zasłużoną mieszkankę miasta z kolibrem.
Jeszcze do niedawna mieszkańcy Guatapé mogli swoje domy i firmy ozdabiać sami. Dziś, ze względu na wzrost popularności miasta wśród turystów, nadzór nad powstawaniem nowych zocalos i murali pełnią władze miasta. Tworzeniem nie zajmują się już sami mieszkańcy, ale lokalni artyści, tacy jak Orrali. A czy nie przeszkadzają im tłumy turystów z całego świata? Wiadomo, ma to swoje minusy, ale jak mówią: „to też nasze źródło zarobków”.
Good news – wy też możecie stać się lokalnym artystą, serio! W Cafe Retro, którą Orrali prowadzi razem z przyjacielem, oprócz potrzebnej w upale mrożonej kawy, otrzymacie szkicowniki i kartki papieru, kredki, flamastry, farbki i ołówki. A wtedy ogranicza was tylko wyobraźnia. W ten sposób zostawiacie swój ślad w kawiarni gdzieś na końcu świata. How cool is that! Ach, w kawiarni możecie też kupić prace Orraliego i jego przyjaciół artystów, a nawet ubrania szyte lokalnie. How cool is that (po raz drugi)!
A kiedy już wypijecie kawę i stworzycie (lub nabędziecie) dzieło sztuki, możecie skoczyć po najlepszą cynamonkę w mieście (poleconą przez lokalsa!) w Zocarolls. A potem zabłądźcie między uliczkami, zajrzyjcie do którejś z małych darmowych galerii sztuki albo do sklepiku z rękodziełem – zgubienie się w Guatapé to najlepszy sposób na jego zwiedzanie.
Jak dostać się do Guatapé?
Na kilka sposobów. Można przyjechać autobusem z Medellin (Terminal del Norte), tak zrobiłyśmy my. Bilet kosztuje ok. 20 zł, a podróż trwa około 2 godzin. Można wynająć samochód, daje to większą swobodę. Można też przyjechać taksówką, jeśli żadna z powyższych opcji nie jest wystarczająco atrakcyjna i nie ogranicza was budżet. Polecam autobus, podróżowanie lokalnymi środkami transportu samo w sobie jest frajdą.
A kiedy już tam dotrzecie, pobazgrajcie trochę kredkami, zostawcie swój ślad i pozdrówcie chłopaka z bujnymi włosami od dwóch blondynek z Polski.
Super! I od razu przychodzi uśmiech na usta jak człowiek widzi taką kolorową wioskę gdzie każdy zakamarek ma swój charakter i opowieść 💕
Pingback: 5 rzeczy, które warto zobaczyć w Medellin (i okolicy) - Let's go with Domi